Chodzę sobie do parku codziennie rano, z psami.
Tak,
jestem psiarą mam w domu sierściuchy oraz ich sierść, podszerstek, włosy,
piasek i walające się po kątach, białe wnętrzności pluszaków (jeden z moich
psów, w chwilach frustracji, rozładowuje napięcie rozrywając zabawki na
strzępy).
Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie – sierściuchy są cudowne, nie
wyobrażam sobie życia bez nich. Należą do rodziny. SĄ rodziną.
bestie na kanapie |
Moje dwa psy, chociaż uwielbiają domowe pielesze,
kanapy, fotele, a już najbardziej świeżą pościel, kochają też spacery, podczas
których spotykają swoich przyjaciół oraz nieprzyjaciół. Prowadzą bogate życie
towarzyskie.
Oczywiście spacer nie może polegać na dreptaniu przy
mojej nodze na krótkiej smyczy i w kagańcu, niezależnie od uchwały uchwalonej
przez geriatryczne towarzystwo wzajemnej adoracji w urzędzie miasta, w którym
mieszkamy.
Na spacerze się biega, szaleje, zawiera nowe znajomości, rozpoznaje
zapachy i gubi się piłki.
Wszystko jest OK, dopóki nie nastanie wiosna, a do parku
nie wylegną faszyści.
Faszyści są uzbrojeni i niebezpieczni.
Są wszystkomający,
naprawdę. Są dosłownie opancerzeni .
Mają opaski na głowach, fikuśne kaski, czapeczki,
kije, nakolanniki, nagolenniki, ochraniacze,
odblaski, specjalne podkoszulki, dresy, obcisłe lajkrowe majty (fuj).
Wiszą na nich liczne pikające ustrojstwa
do mierzenia wszystkiego; od ilości przebiegniętych kilometrów począwszy,
poprzez liczniki straconych kalorii, wytoczonych w wyniku wysiłku fizycznego
kropli potu, oddechów na sekundę, tętna mierzonego na wysokości goleni, po
smartfony-ajfony , za pomocą których wszelkie informacje trafiają natychmiast
na specjalistyczne fora.
A to całe uzbrojenie w wyjątkowo jaskrawych kolorach,
żeby przypadkiem nie zniknąć nikomu z oczu, żeby kolorystycznie zaistnieć na
tle wiosennej zieleni.
źródło: gaukartifact.com |
Niektórzy faszyści, ci najniebezpieczniejsi, mają na wyposażeniu masywne rowery,
którymi atakują podstępnie od tyłu, w śmiertelnej ciszy, bez ostrzeżenia za to
z dużą prędkością.
Ci najgorsi przejeżdżają tak blisko pieszych, że wręcz się o
nich ocierają i zaczynają dzwonić tymi, swoimi przeraźliwie głośnymi dzwonkami,
dokładnie w momencie mijanki – przerażające.
Jakby tego nie wystarczyło, faszyści dysponują bardzo
bogatym słownictwem w zakresie inwektyw oraz przekleństw, którymi z upodobaniem
obrzucają psiarzy oraz ich psy (te najmniejsze, bo przed większymi jednak
respekt czują).
źródło: society6.com |
Psów nie lubią. Psy to bestie!
Jeszcze by, nie daj Boże, jakiś nieświadomy ich
niechęci szczeniak podbiegł i chciał się zaprzyjaźnić, jeszcze by ubrudził
nagolennik opierając się łapkami o nogi faszysty – to byłaby tragedia.
Mimo
wspólnej nienawiści do czworonogów faszyści
różnią się między sobą charakterami i zachowaniami. Jedni omijają zwierzęta
mrucząc pod nosem brzydkie słowa.
Inni te brzydkie słowa wykrzykują w kierunku
właścicieli psów (czasem wydaje mi się, iż w ten sposób chcą nawiązać jakiś
rodzaj znajomości).
Jeszcze inni wręcz dybią na okazję do bezpośredniej
konfrontacji.
Jest taka jedna, z kijami – duża kobieta.
Zaczaja się na
skrzyżowaniu alejek czy na parkowym rondku i zaczyna wypatrywać. Kiedy tylko
zauważy na końcu którejkolwiek z alejek psy oraz psiarzy, rusza w ich kierunku
z wrzaskiem, wymachując kijami.
Nie bardzo wiem o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ rzeczona pani tropiąc i podchodząc, z własnej nieprzymuszonej woli do psów, jednocześnie wrzeszczy, że się psów panicznie boi i zaraz dostanie zawału, bo ma psią fobię.
A kiedy już dobrnie do
celu, czyli do psów oraz ich właścicieli, to straszy doniesieniem do Straży
Miejskiej i tak śmiesznie tłucze tymi swoimi kijami w podłoże.
Tak sobie myślę,
że gdybym się kogoś/czegoś bała, to raczej starałabym się uciekać – zupełnie
nie rozumiem tej kobiety.
W każdym razie, przyzwyczailiśmy się do niej – co
bardziej strachliwe psiaki już nie uciekają w siną dal, tylko biorąc przykład
ze swoich odważniejszych kolegów, przyglądają się babsku z politowaniem i
stoickim spokojem.
źródło: picclick.com |
Moja koleżanka parkowa - Ewa (psiara, a jakże), która jest
autorką określenia „faszysta/faszystka” dla tego typu sportowców/ludzi, a która
bywa przez nich atakowana bardzo często z uwagi na fakt, iż ma małe psiaki,
przed którymi nikt respektu nie czuje, wysnuła na ich temat własną, nie
pozbawioną sensu teorię.
Otóż, ci faszyści po prostu nie lubią biegać, chodzić z
kijami, jeździć na rowerze czy spacerować.
Oni to robią pod przymusem –
lekarz kazał się rozruszać, niedługo lato, plaża – tłuszczyk trzeba wypocić,
kumple z roboty pakują – nie można się wyłamywać.
Na fejsie czy innym należy
się pokazać od strony tężyzny fizycznej.
Nie jest lekko.
A jeśli ktoś, co się
zdarza, czuje wstręt do aktywności fizycznej, natury, wczesnego wstawania, to
musi strasznie cierpieć.
A jak cierpi i jest niezadowolony, to się musi na kimś
wyżyć, spuścić parę z gwizdka.
W sumie trudno się dziwić.
źródło: pinterest.com |
W każdym razie, my psiarze staramy się omijać faszystów,
bo po co sobie psuć radość z porannego spaceru i narażać na stres, niewinne
stworzenia.
Staramy się, ale nie zawsze się udaje ponieważ zdarza się, iż ktoś
wygląda na faszystę, a okazuje się być sportowcem i na odwrót.
źródło: anaarpartblog.com |
W pewnym momencie, zeszłej wiosny, pojawiła się w parku ekipa facetów –
biegaczy. Byli uzbrojeni , co prawda nie tak całkowicie bo nie mieli tych
pikających urządzeń pomiarowych.
Wydawali się być nieprzyjaźni, a biegnąc w
zwartym szyku sprawiali, że ziemia drżała i dało się słyszeć głuchy, dudniący
odgłos – grozą wiało.
Ponadto, z racji mocno zbudowanych sylwetek i dziwnego wygięcia
ciał, wyglądali jak stado centaurów.
Obstawiałyśmy z koleżankami, że faszyści,
tak na 95%, a tu niespodzianka.
Całkiem normalni ludzie – nie starali się nas obrazić, nie
przeklinali, a kiedy raz zdarzyło się, że moja malutka suczka nie zdążyła
umknąć ze ścieżki (szybcy byli - skubańcy), to ją przeskoczyli, kolejno jeden
za drugim i pobiegli dalej. I jeszcze się uchachali z tej okazji.
źródło: rainydayrunner.com |
Innym razem, idziemy sobie alejką, a z góry schodzi
starszy pan.
Elegancki, w szarym płaszczu narzuconym na popielaty garnitur. Kapelusz,
wypastowane buty, okulary w złotych oprawkach – zero faszystowskiego
uzbrojenia.
Ten typ, który od pierwszego wejrzenia budzi zaufanie i szacunek.
Spokojnie
minął mojego dużego psa, który szedł pierwszy, minął mnie skinąwszy głową i
wtedy, nie wiem dlaczego, „tknęło mnie”.
Odwracam się i widzę elegancika jak
zamierza się wypielęgnowanym, sznurowanym półbutem, na moją małą suczkę, która jak
zwykle, snuła się na końcu.
Nie kopnął jej, nie zdążył, bo
wrzasnęłam bardzo głośno.
Zachowałam zimną krew, za co do dzisiaj się
podziwiam, bo nieczęsto mi się zdarza. Przywołałam do nogi dużego psa,
podeszliśmy razem do „nobliwego starszego pana” bardzo blisko, naruszając z premedytacją jego
przestrzeń osobistą i spokojnym głosem, opowiedziałam mu historię o tym, co mogłoby
się zdarzyć przypadkiem, gdybyśmy jeszcze raz musieli przejść obok siebie.
Udzieliłam panu cennej rady dotyczącej różnych opcji wyboru trasy, na wypadek
niespodziewanego spotkania, pożegnałam grzecznie i odeszłam.
Jeszcze
kilkakrotnie widziałam tego tajniaka. Z daleka, nie zbliżał się, tak jak
prosiłam.
To był autentycznie odrażający, utajniony faszysta.
źródło: pinterest.com |
Na szczęście, kiedy
już minie sezon na faszystów usportowionych, na placu boju pozostają prawdziwi
sportowcy, ubrani w cokolwiek, nie liczący kalorii, obuci w znoszone adidasy
czy trampki.
Biegają, jeżdżą na rowerach, pomykają z kijami, wykonują skręty i
skłony, niczym nieskrępowani.
Mówią „dzień dobry”, głaszczą chętne do głaskania
psy, przystają na pogaduszki, słuchają śpiewu ptaków, z zachwytem patrzą jak
zmienia się sceneria w zależności od pór roku.
Podobnie jak psiarzy, nie zraża
ich słota, śnieg czy wiatr.
źródło: memrise.com |
Oni lubią to co robią, więc mogą być mili.
źródło:tianxingi.com |
P.S.
Za wszystko co od Was otrzymałam 22 maja w tym roku
– dziękuję Wam, kochani.