5 gru 2016

O MATKACH, NOWORODKACH, NIESPRAWIEDLIWOŚCI I JAJKACH



Zaczął się adwent.

kalendarz adwentowy z pudełek po zapałkach  - w każdej szufladce coś pysznego



Jutro do dzieci przyjdzie święty Mikołaj z podarkami bądź rózgami – czas prezentowy się zaczął. Przyjemnie.

Niezależnie od tego wszystkiego, na świat ciągle przychodzą nowe dzieci. A wraz z dziećmi pojawiają się prezenty. Dla dzieci rzecz jasna.

kołyska dla Małej Mi - staroć, odnowiony i postarzony


Dzieci, nawet te jeszcze nienarodzone, otrzymują góry podarków. Wyprawki, na które składają się maleńkie, urocze śpioszki, mikroskopijne skarpeteczki, kaftaniki, grzechotki, wymyślne butelki na mleko, mięciutkie kocyki, kołyski oraz inne cudeńka – sama słodycz.

Matka w tym czasie puchnie sobie leniwie, a kiedy już nadejdzie „jej czas” zostaje odtransportowana do szpitala, w celu wydania na świat potomka.

Po kilku godzinach bądź dobach, w mniej lub bardziej drastycznych okolicznościach, rodzi się dziecię.

Na temat wspomnianych okoliczności rozwodzić się nie będę, ponieważ z doświadczenia wiem, iż każda z matek, które już urodziły swojego noworodka, ma w zanadrzu jakąś dramatycznie-smakowitą historyjkę związaną z porodem. Historyjką tą, rzeczona matka, niezwykle chętnie dzieli się z matkami oczekującymi na rozwiązanie (takie zjawisko fali, jak sądzę) oraz ze wszystkimi, którzy nie zdążą w porę się oddalić.

kołyska dla Małej Mi - detal


W każdym razie, zaraz po narodzinach, na maleństwo zwala się kolejna góra prezentów. Krewni oraz znajomi, cmokają nad maluchem, ciamkają z zachwytu, co poniektórzy wieszczą mu świetlaną przyszłość, nawet zachwycają się jego urodą, bezczelnie zaprzeczając rzeczywistości, podczas gdy nieszczęsna, wymęczona położnica cierpi na swoim łożu boleści, a w prezencie dostaje co najwyżej paczkę podkładów i elektryczną dojarkę do pokarmu.

Moim zdaniem to rażąca niesprawiedliwość.

Przez dziewięć miesięcy być inkubatorem, przejść piekło porodu, znosić upokorzenia związane z funkcjami, a właściwie dysfunkcjami fizjologicznymi, w końcu zmienić się w fabrykę pożywienia, fizycznie oraz psychicznie wykończoną, by w nagrodę dostać podkłady?


Tak być nie powinno. 
Uważam, że koniecznie trzeba coś zmienić. Dla dzidziusia wyprawka, zgoda. Ale mamie też się coś należy. Coś ładnego, luksusowego, niecodziennego, wymarzonego.


Jajo z chwostem - prezent dla Mamy małej Mi


Może być jajko?

Może. Oczywiście jeśli mama marzy o jajku.  
Jajku symbolu narodzin, jajku pamiątce, jajku ozdobie. Takim wyjątkowym, wymyślonym i stworzonym tylko dla niej.

Jajo dla  najpiękniejszej Mamy - wydmuszka jaja strusiego, zdobiona złoceniami, malowana, inkrustowana cyrkoniami


Nada się też biżuteria lub dobre perfumy. Koniecznie coś cudownego, przypominającego jej, że nadal jest ważna i, że mimo wszystko nie przestała być kobietą.

Apeluję więc do społeczeństwa (oraz do Św. Mikołaja) – obdarowujcie matki. Dzieciaki i tak zgarną swoje.

Bo przecież, niedługo po narodzinach, trzeba dziecko ochrzcić lub poddać innemu obrządkowi, co stwarza kolejną okazję prezentową. 

Jajo strusie, malowane, zdobione złoceniami i wysadzane cyrkoniami - na pamiątkę Chrztu Świętego


Samo się przez się rozumie, że znakomitą pamiątką dnia Chrztu Świętego będzie jajko - symbol wydobycia się czystej duszy ze skorupy grzechu. 

Jajo strusie - j.w.

De facto, jak się nad tym głębiej zastanowić, jajko może być symbolem większości sytuacji, przemian, przeżyć czy uczuć – wystarczy tylko dorobić dobrą teorię. A najlepsze jest to, że jajko samo w sobie, jest tak niesamowicie wiarygodne, iż niezależnie od okoliczności, nie sposób jego symbolice zaprzeczyć.

Kończąc tym optymistycznym akcentem, polecam jajo jako ozdobę choinkową.

Jajo strusie - Święta w Rosji - zdobione jak te poprzednie


28 wrz 2016

IDEALNA PANNA MŁODA


jajo nr 18 - ŚLUBNE




Nie tak dawno uczestniczyłam w ceremonii ślubnej i byłam na weselu.

Nie wiem dlaczego akurat wtedy, bo temat krążył mi po głowie od lat, głębiej zastanowiłam się nad Panną Młodą. 
Nie nad tą konkretną, sprzed miesiąca, ale tak ogólnie. 
Może stało się tak z tego względu, że wygląd tej właśnie zaskoczył mnie i to zdecydowanie pozytywnie. 
Muszę oczywiście dodać, iż nie ona jedna jedyna zachwyciła mnie wyjątkowo, bo zdarzało mi się już widywać Idealne Panny Młode. Chociaż muszę przyznać, że niewiele ich było – jedna Najpiękniejsza widziana ponad dwa lata temu, poza nią dwie lub trzy, no najwyżej pięć w ciągu całego mojego życia – mało.

jajo nr 18 - ŚLUBNE

Dlatego też tak mi się utrwalił w głowie wizerunek Typowej Panny Młodej, że ta, którą wspominam, zbiła mnie z tropu tym, że nie była pomarańczowa. 
Nie wiem z jakiego powodu, intensywnie pomarańczowy odcień skóry, przyjął się jako ten najbardziej odpowiedni dla Panny Młodej. 
Do tego pomarańczu dochodzi zwykle groźna, czarna brew, wyjątkowo blade usta, których barwa znakomicie podkreśla naturalnie żółtawy kolor zębów oraz misterna konstrukcja wieńcząca czubek głowy.  
Konstrukcja-koafiura Panny Młodej, zgodnie z jakimś niejasnym obyczajem czy przesądem, zwykle bywa nietwarzowa i obowiązkowo sztywna. 
Zalakierowana dokładnie, żeby żaden niesforny kosmyk nie wymknął się spod kontroli, a jeśli nawet jakiś kosmyk odstaje, to jest to odstawanie kontrolowane i zlane lakierem nie mniej pieczołowicie niż cała reszta. 
Być może rzeczywiście jest w tym jakiś sens, ponieważ tak spreparowana, pancerna fryzura przetrwa każde parkietowe szaleństwo i ani drgnie, tworząc wraz z czaszką Panny Młodej, na której jest posadowiona, rodzaj monolitu. 
Tradycyjnie,  ślubna koafiura musi być  bogato zdobiona, wysadzanymi kryształkami stroikami, z których zwieszają się dłuższe lub krótsze welony.

jajo nr 18 - ŚLUBNE

Natomiast moja Panna Zaskakująca nie dość, że w odcieniu naturalnym, to ani brwi groźnej nie miała ani ust wyblakłych ani nawet koafiury, tylko zwykłe włosy, spięte z tyłu jedną spinką, żywe i prawdziwe. 
Do tego wszystkiego suknia, Panny M.  nie świeciła, nie błyszczała jak lurex z czasów PRL’u, nie odsłaniała 3/4 biustu ani nóg do wysokości pępka, nie opinała ciała jak pończocha twarzy filmowego przestępcy w chwili napadu na bank. 

jajo nr 18 - ŚLUBNE

Suknia była piękna i stylowa. 
Uszyta z materiału, który wyglądał i zachowywał się jak gruby, miękki jedwab w odcieniu złamanej bieli. Góra prosta, ładnie dopasowana, z małym, łódkowym dekoltem pod szyją, na plecach zaś wycięta w trójkąt aż do pasa. 
Dół sukni taki, jak u księżniczek ze starych filmów Disney’a lub rosyjskich kreskówek. Żadnych falban, koronek, aplikacji czy szczypanek.   
Bukiet w formie  niedużej, zwartej kwiatowej kuli. 
Całość, czyli Panna Młoda plus bukiet, wyglądała po prostu uroczo, delikatnie i z klasą.

Jak wspomniałam, rzadki widok mimo, iż przepis na Idealną Pannę Młodą jest prosty – wystarczy nie przesadzać.

P.S.
O Panu Młodym nie wspomniałam, bynajmniej nie z racji lekceważenia go lecz dlatego, że Panowie zwykle mniej dziwaczą przy takich okazjach z fryzurami makijażem czy ciuchami, więc tak naprawdę nie ma się nad czym rozwodzić.

jajo nr 18 - ŚLUBNE