8 maj 2016

WYKLUCZENIE - SŁOWO KLUCZ



www.pinterest.com

Dzisiaj nie uroczo, nie dyskretnie. Raczej brutalnie, pięścią między oczy, nieprzyjaźnie i brzydko – tak, zdecydowanie paskudnie. 
I bez ładniutkich obrazeczków dla zilustrowania tekstu.


Wykluczenie to zwykle postępujący proces, jeśli oczywiście przyszły wykluczony nie popełni czegoś spektakularnie odrażającego, jak na przykład seria okrutnych mordów czy nasikanie z premedytacją na czyjś nowy dywan – wtedy wykluczenie jest natychmiastowe. 
Chociaż, jak historia pokazuje ci, którym zdarzyło się mordować wielokrotnie oraz wyjątkowo brutalnie, jednak zyskują sobie rzesze fanów i wielbicieli. Nie wiem na czym polega ten fenomen, a jednak istnieje niezaprzeczalnie. 


Ale mnie chodzi o takie zwyczajne wykluczenie – społeczno-ekonomiczne  - wynikające z utraty tzw. statusu, co zwykle prowadzi prostą, nieskomplikowaną dróżką do depresji czy czegoś równie odstręczającego.

 www.illustrationsof.com


Zaczyna się zwykle bardzo przewidywalnie. 
Przyszły wykluczony traci pracę, potem pracę traci jego współmałżonek (albo na odwrót – bez znaczenia). 
Jakimś dziwnym trafem u obydwojga zaczynają się objawiać ukryte dotąd choróbska, a i w całej rodzinie zaczyna się dziać coraz gorzej. 
Potem to już z górki. Psuje się pralka, lodówka, zaczyna przeciekać dach, samochód odmawia posłuszeństwa (naprawić nie można, bo brak funduszy). A wszystko to hurtowo, zdarzenie po zdarzeniu. 
W dodatku, jakimś dziwnym trafem, mieszkanie pretendującego do miana wykluczonego, zaczyna trącić nieświeżością, w kątach pomieszczeń ujawniają się niesamowite ilości pajęczyn, a po podłogach bezszelestnie przemykają kurzowe „koty”.
Kończą się też wszystko - hurtowo, a jakżeby inaczej - proszek do prania, wszelkiego rodzaju płyny, szampony, kosmetyki...
Jeszcze chwilka i zaczynają nadchodzić pisma  - polecone, priorytety, za potwierdzeniem odbioru (również hurtowo). W tych pismach nie ma słów pocieszenia – to wezwania do zapłaty, przedsądowe zwykle, zawierające całą gamę „straszaków” w postaci dodatkowych kosztów, jeśli wpłata/wpłaty nie zostaną uiszczone na podany rachunek bankowy w terminie do 7 dni od daty otrzymania danego pisma/wezwania/monitu itp. 
Smutno, delikatnie rzecz ujmując, i nerwowo się robi.

 www.fotosearch.com

Pretendent do wykluczenia zaczyna szukać pocieszenia. Rozmawia z rodziną, przyjaciółmi i faktycznie okazuje się, że wszyscy wykazują zrozumienie, pocieszają, udzielają rad (niestety zwykle niemożliwych do zrealizowania, ale zawsze) i obiecują, że wszystko będzie dobrze, ułoży się, uklepie, bo każdy jest kowalem własnego losu, trzeba patrzeć w przyszłość z optymizmem oraz nadzieją, nie załamywać się, zebrać do kupy, zacząć COŚ robić, przywołać dobrą energię, nie zapeszać, nie wykrakiwać, a poza tym inni mają gorzej. 
No.. mają niewątpliwie tyle, że moim skromnym zdaniem, mało to pocieszające.

rebloggy.com
niesamowite - ta pani "leczy się" oglądając uśmiech przyklejony (dosłownie) do własnej twarzy - fikuśna węgierska terapia stosowana w XIX wieku 
 

W każdym razie, tak podbudowany, jeszcze niewykluczony, próbuje każdego ranka wstać rześko z łóżka (nie zwlec się, broń Boże) i pokonując notoryczny ból głowy, permanentny lęk oraz nieustającą drżączkę wewnętrzną, zabrać się z optymizmem do robienia tego tajemniczego CZEGOŚ, co ma go oraz jego rodzinę uratować od zguby, wykluczenia i konieczności walki o miejscówkę pod najbliższym mostem. 
Ubiera się (ciężko), myje (duży problem), je śniadanie (równie dobrze może sobie odpuścić bo kiepsko wchodzi) i wreszcie robi COŚ. 
Nawet cieszy się, że robi, bo jak robi to się wyłącza z codzienności i przestaje zwracać uwagę na drżączkę (ból głowy już wcześniej zlikwidował sporą dawką ketonalu). 
Niedługo się jednak cieszy ponieważ mimo, iż zrobił to COŚ, na które wydał ostatnie pieniądze, włożył w nie kupę pracy, inwencji i energii – COŚ wypieszczone, przemyślane, wychuchane, okadzone od uroków, niewdzięcznie odwraca się tyłem i odchodzi w siną dal nie przynosząc zysku, na dodatek zabierając ze sobą nadzieję. 
Ale walczyć trzeba, więc o.m.c. wykluczony obmyśla plan na nowe COŚ. Oczywiście, w tak zwanym  międzyczasie próbuje znaleźć pracę – tworzy CV, milion kretyńsko entuzjastycznych listów motywacyjnych, loguje się na różnych portalach pracowych, codziennie przegląda pocztę, odpowiada na ogłoszenia (zajmuje to kilka godzin dziennie) – i tak bez końca oraz bez oczekiwanego efektu. 
Pisma/monity/ponaglenia odkłada na kupkę, starając się mimo wszystko, napełnić optymizmem swoje obolałe wnętrze i odsunąć na plan dalszy myśl o kartonowej, niewielkiej willi.

Obowiązkowo, w wyznaczonych terminach, odwiedza właściwy dla jego miejsca zamieszkania urząd pracy, żeby nie zostać wykluczonym z ubezpieczenia zdrowotnego.
Tam, za każdym razem, pada następujące pytanie zadane przez miłą panią/pana: „co się u pana/pani zmieniło od ostatniego spotkania”? No to odpowiada, że nic (aspekty dot. pracy) lub wyzłośliwia się: „oprócz tego, że umarła mi matka, dziecko złamało rękę i z powodu mrozu popękały mi rury CO w całym domu to niewiele”, czym budzi lekki przestrach u Bogu ducha winnego pracownika urzędu, po czym wraca do swoich wymyślonych obowiązków.

Żeby nie zwariować i nie czuć się jak na bezludnej wyspie, nie zrywa kontaktów ze znajomymi i rodziną chociaż zaczyna odczuwać coś, jakby lekkie ich zniecierpliwienie oraz pewien rodzaj pogłębiającego się dystansu.

Poza tym znajomi/rodzina, tak sami od siebie, także raczej rzadziej niż przedtem się odzywają – nie wszyscy, ale wielu tak. W sumie to trudno się im dziwić. 
Wykluczony, bo to już ten etap niestety, jest po prostu nudny, ślimtający, narzekający, męczący w swojej bezradności, psujący humor.
Naprawdę trudno takiego wykluczonego niewykluczonemu zrozumieć, naprawdę.
To tak jak z tym sytym, co nie rozumie głodnego - nie rozumie, bo nie zna tego uczucia - raczej oczywiste.
Ponadto wydaje się być oporny na argumenty (rozsądne skądinąd) i bezwolny, bo przecież zawsze można jeszcze COŚ zrobić.


www.canstockphoto.com

Zapewne tak. 
Z tym, że na tym etapie, wykluczony jest już zmasakrowany wewnętrznie, połamany i potrzaskany. 
Skóra, która trzyma ten cały chłam w ryzach, wielokrotnie zszywana i łatana, zaczyna się rozłazić. 
Niezwykle czułe macki wrażliwości, które się przez nią przebiły, wychwytują bezbłędnie każde drgnienie powietrza, każdą najdrobniejszą zmianę tembru głosu, każde, chociażby najlżejsze zagęszczenie atmosfery, wzmacniają sygnał i przekazują do skołowanego mózgu, który każdy taki sygnał odbiera jak kopnięcie
.

Każdy widział pewnie i to nie jeden raz, w dowolnym brutalnym filmie (niektórzy może nawet w rzeczywistości)  scenę, w której grupa sadystycznych typów roznosi na butach leżącą na ziemi, prawie nieprzytomną ofiarę. 
To „prawie” jest ważne, bo ofiara jeszcze próbuje się podnieść, odczołgać lub zwinąć jak najciaśniej, żeby osłonić wrażliwe miejsca. 

www.clipartpanda.com

A więc tak to wygląda z wykluczonym i jego mackami – wykluczony bywa nadwrażliwy i bezbronny – słowa bolą jak kopniaki. 
Nawet te, które w normalnych warunkach nie miałyby żadnej mocy, co więcej, mogłyby być nawet odebrane jako żart, życzliwy przytyk czy dobra rada. 
W takiej sytuacji wykluczony nieuchronnie usuwa się w cień. Zniknięcie wydaje się być najlepszą z możliwych opcji. 
Problem w tym, że niewielu opanowało sztukę znikania.
Jednak w końcu pojawia się światełko w tunelu – możliwość pracy.
Trzeba tylko iść, pogadać i już.

www.favim.com

Synonimy do słowa „wykluczenie”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz