flickr.com
Nie odmówię sobie przyjemności
zrelacjonowania przebiegu spotkania
firmowego przeszkolonych, kształconych, tych z wyższej półki, garniturowych pod
krawatem – Bankowców.
Relacja napisana została na podstawie zeznań z pierwszej
ręki (nie zdradzę czyjej).
Łaskawy i niedorzecznie bogaty Bank - Ojciec/Matka,
chcąc godnie uczcić Wigilię firmową (jakoś tak na początku grudnia),
zorganizował dla swoich wiernych pracowników wystawne przyjęcie w restauracji. Restauracja
nowo otwarta, świeżutka, wypieszczona.
Ze smakiem zaaranżowane klimatyczne
wnętrze, eleganckie choć niewydumane
nakrycia, wymyślne menu i dobre alkohole do wyboru, bez żadnych
ograniczeń.
Dyskretna, przyjemna dla oka obsługa, płci żeńskiej głównie. Miło.
pinterest.com
Impreza rozpoczęła się o godzinie 19:00 -
czerń garniturów, oślepiająca biel koszul, odważne krawaty, kojący szmer rozmów
– bardzo wytwornie.
Fikuśne przystawki podano, napełniono kieliszki i szklanki,
napełniono kieliszki i szklanki, napełniono kieliszki i szklanki...
old-print.com
Wjechały dania główne, pozamiatano z podłogi
kieliszki i szklanki, podano nowe zestawy szkła i napełniono (wielokrotnie).
Około godziny
21:00, przy kilku stołach wywiązały się burzliwe dyskusje (na tematy
bliżej nieokreślone), zakończone bójkami
.
theatlantic.com
Szkło zostało zamiecione, świeżo wyjęte z kartonów kieliszki i szklanki
napełnione, połamane krzesła wyniesione na zaplecze i zastąpione innymi.
Podano
też desery.
Mniej wrażliwi pracownicy restauracji pozmywali z posadzki, oddane
naturze (w tym wypadku zabytkowym kaflom), wykwintne dania, fantazyjnie
zmieszane z przednimi alkoholami.
Niektóre kelnerki, łkając spazmatycznie,
odmówiły obsługi twierdząc, iż jakoby były zaczepiane, podszczypywane
(boleśnie) i obłapiane (obleśnie) przez Bankowców.
thedailyvictorian.tumbrl.com
O godzinie 22:00, z bliżej
nieokreślonych pobudek, kilku panów w garniturach wyrwało ze ściany kaloryfer.
O 22:02 właściciel restauracji zapomniał języka w gębie – dosłownie. Z tym, że jedynie
polskiego, bo w swoim ojczystym, na co są świadkowie, wykrzykiwał bardzo głośno - najprawdopodobniej inwektywy.
O
22:05, właściciel odzyskał polską mowę i zabronił wydawania alkoholu.
O 22:07
podeszła do właściciela restauracji negocjatorka z ramienia Banku - czujna jak
surykatka chroniąca stado oraz niezwykle przekonująca.
Zdominowany przez
surykatkę szef, o 22:15 zawiesił zakaz
wydawania alkoholi do godziny 24:00, obiecał ekstra premie roztrzęsionym
kelnerkom oraz przydzielił im ochronę.
W końcu oddelegował ekipę do sprzątania,
po czym wycofał się do biura aby ukoić nerwy i ocenić szanse naprawy wyrwanego
kaloryfera, w trybie pilnym.
spitaldsfieldslife.com
Pomiędzy godziną 22:15 a 24:00 obsługa miała pełne
ręce roboty, utykając na stołach niezliczone ilości, napełnionych po brzegi
alkoholem, szklanek i kieliszków, których Bankowcy starali się zgromadzić
możliwie jak najwięcej, przed nieuchronnie się zbliżającą godziną X (dedlajnem).
Zaserwowano także zimną płytę - nie
wiadomo po co.
Tuż po godz. 24:00 nastąpił ogólny, głośny protest Bankowców przeciwko zakazowi wydawania napojów alkoholowych, który jednak okazał się nieskuteczny. W związku z tym, najwyraźniej bełkoczący goście, starali się usilnie nakłonić barmankę do złamania zakazu, a co bardziej przedsiębiorczy próbowali nawet zwędzić z baru parę dodatkowych flaszek (nie wybrzydzali – byle procenty były).
Po godzinie trzeciej nad ranem, dyskretnie motywowani przez obsługę, z restauracji wyczołgali się ostatni Bankowcy.
drunkard.com
najlepszą reklamą jest satysfakcja
klienta
Do południa oszacowano straty – ponoć w ciągu tej jednej nocy Bankowcy wytłukli więcej szkła niż wszyscy goście i obsługa tej restauracji w ciągu całego roku.
Pogratulować wyniku bo w końcu, w bankach i innych korpo wyniki są najważniejsze.
Bankowcy
to wiedzą - zostali odpowiednio
przeszkoleni.
No, i to tyle.
Raczej dam już spokój
przeszkolonym, niech sobie tam żyją niebożęta, chociaż uważam, że mogliby się z
własnej, nieprzymuszonej woli troszeczkę podszkolić w dziedzinie savoir-vivre’u. Zdaję sobie
sprawę, że to lamus co myszką trąci bardziej niż wizyta, czy obiad (lancz jest
na topie i już!) ale czasem warto wiedzieć jak się zachować.
Tak dla siebie,
bez wrzucania na fejsa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz